Volvo Olympic Cup – trzy dni totalnej frajdy

Wczoraj zakończyły się regaty Volvo Olympic Cup w Olsztynie. Miałem ogromne szczęście wystartować w tym znakomicie zorganizowanym wydarzeniu żeglarskim klasy 49er. Moje szczęście polegało na tym, że mogłem zastąpić Marcina Czajkowskiego, który walczy w Rio de Janerio w Wojskowych Igrzyskach, na pozycji sternika. Żeglowałem z jego załogantem, 18letnim Jackiem Piaseckim.  Pomysłodawcą i organizatorem tej imprezy jest Adam Liszkiewicz. Od kilku lat organizuje te regaty, które są obecnie najlepszą imprezą klasy 49er na świecie.

Do Olsztyna zawodnicy przyjechali prosto z Mistrzostw Europy klasy 49er, rozgrywanych w Helsinkach. Wystartowałem w tych regatach po pięcioletniej przerwie i wraz z Jackiem wywalczyłem 3 miejsce. Za nami byli brązowi medaliści ME z Helsinek. Nie o przechwalanie się jednak idzie w tym tekście…

Żeglarstwo to przepiękny sport. Wszyscy co żeglują, to doskonale wiedzą. Są jednak tacy, mi też to się kiedyś przydarzyło, którzy potrafią to żeglarstwo sobie bardzo uprzykrzyć i doprowadzić do stanu kiedy staje się ono ciężarem, a nie przygodą naszego życia. Kiedy jesteśmy młodsi traktujemy nasz sport, jako rzecz jedyną, najważniejszą i ostateczną w naszym życiu. Sukces musi być i już. Nawet jeśli nie wiemy jeszcze jak zwyciężyć w regatach, uważamy, że sukces musi być!!!

Mój angielski przyjaciel i konkurent w klasie 49er, Paul Brotherton – olimpijczyk, medalista MŚ, ME, trener złotej załogi klasy Yngling z Pekinu, w roku 2009 zdobył swój kolejny srebny medal ME klasy 49er. Nie byłoby w tym nic dziwnego ani szczególnego, gdyby nie to, że dokonał tego w wieku 43lat i to po sześciu latach nie startowania na 49erze. Fakt, że płynął ze swoim byłym załogantem i na ustawionej łódce, ale trenował tylko 8 dni przed tymi regatami. W trakcie tych regat zapytałem go jak to jest, że żeglują tak świetnie, zostawiając w pokonanym polu najlepsze załogi tej klasy. Dał mi prostą odpowiedź: „Paweł, w tej chwili mam ze ścigania się ogromną frajdę i satysfakcję, i sam nie wiem, który wyścig będzie moim ostatnim.” I tak było do końca regat.  Zdobył medal i zadziwił wszystkich, bo 49er to nie bułka z masłem. Rok póżniej w ME w Gdyni, w wyścigu złotej grupy skręcił kolano i przed końcem regat poleciał do domu. Miesiąc temu w Weymouth podczas Pucharu Świata zajął tylko 5 miejsce i niestety przegrał krajową kwalifikację olimpijską. Paul Brotherton należy do ludzi, którzy nigdy nie wątpią, zawsze walczą. To właśnie z Paulem przegrałem złoty medal ME w 1998 roku. Przegraliśmy złoto będąc z nim na remisie. Moim partnerem był wtedy Paweł Kuźmicki. Wraz z Pawłem byliśmy przez niego zapraszani na treningi jako sparingpartnerzy. To była dla nas wyśmienita szkoła.

Nie wszyscy mamy w sobie taki dar ogromnej determinacji, wiary, dystansu i radości. W koło nas, również jest większość ludzi, którzy nas rozliczają, od nas wymagają i nie wierzą. Nie wierzą i nie wiedzą, jak dużo pracy należy włożyć we własne doskonalenie się, pokonywanie własnych słabości. Jednym zajmuje tylko kilka, innym wiele lat. Jednak i jedni, i drudzy mogą w końcu spotkać sie na podium.

Przed startem w Olsztynie towarzyszyły mi różne wątpliwości. Czy powinienem? Przecież mogę przegrać z młodszymi, również z moimi zawodnikami. Jednak, przez lata nauczyłem się wielu rzeczy. Nauczyłem sie być pewny siebie, opanowany, nauczyłem sie dostrzegać co jest istotne, a co mniej. Wiedziałem również, że moi zawodnicy nie wiedzą jeszcze tych rzeczy, które ja mam już we krwi i że nie jestem w przegranej sytuacji. Miałem rację. Zajęliśmy 3 miejsce. Przepłynęliśmy 12 wyścigów. Przypadku więc nie było. Brakowało na wodzie dobrego startu, dobrej techniki w szczególności z mojej strony. Wiele razy się poślizgnąłem, wiele razy upadłem na skrzydle, kilka razy nawet o mały włos nie wypadłem z łódki czego Jacek nawet nie wie, ale ta frajda z rywalizacji i żeglowania dodawała mi uśmiechu. Szkoda, że z pewnych spraw zdajemy sobie sprawę czasem zbyt późno.

Ten tekst piszę jako rodzaj otuchy tym, co nie wierzą we własne siły i gubią radość swojej pasji. Pracujcie ciężko i wierzcie. Wszystko jest możliwe. Nie jesteście za młodzi, ani za starzy.

Trzymamy kciuki :-)

Obejrzyjcie zdjęcia: http://www.olympiccup.pl/indexpl.php?po=galeria

Skomentuj

Komentarze

    • Przyglądam się od wczoraj treningowi Mateusza Kusznierewicza i Tomka Holca (mojego partnera ze Stara sprzed 30 lat). Na pożyczonej od Mateusza łódce z dziennikarzem Darkiem Urbanowiczem (kawał chłopa wyszkolony przez Tomka – pływają regularnie raz w roku od 3 lat) z przyjemnością obserwowałem walkę 2 pokoleń.
      Mateusz l. 36 i Tomek l. 64… Jutro w Gdyni – Mistrzostwa Polski kl. Star. Spodziewamy się 6 – 7 załóg. Zarezerwowane dla Tomka jest drugie miejsce na pudle. Mateusz pomaga cały czas Tomkowi w ogarnięciu nowoczesnej techniki trymu takielunku, a Tomek cały czas goni go na wodzie. Świetne sprawy!
      Kacper, a Tobie też pełny szacun!!!!

  1. Arek

    ‎”Szkoda, że z pewnych spraw zdajemy sobie sprawę czasem zbyt późno” Kacper – nigdy nie jest za późno, nawet wino musi poleżeć, a i ser dojrzeć – nigdy nie jest za późno.

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*