Mistrzostwa Europy klasy 49er za nami.
Tytuł mówi sam za siebie. Nikt z wyniku osiągniętego przez nas w Aarhus nie jest zadowolony. Oczywiście najmniej my sami. Mam na myśli mnie – trenera i samych zawodników. 20 miejsce Łukasza Przybytka z Pawłem Kołodzińskim i 36 miejsce Tomka Januszewskiego z Jackiem Nowakiem jest dużo poniżej oczekiwań. Patrząc na poszczególne wyścigi, obserwując je z motorówki mam poczucie, że regaty powinny były potoczyć się całkiem inaczej. Chłopaki żeglowali wystarczająco szybko, żeby konkurować z najlepszymi. Na losach całych regat zaważyło kilka niefortunnych decyzji w kluczowych momentach regat. Klasa 49er nie jest konkurencją, w której da się kogoś „przepompować”, gdzie siła mięśni i pojemne płuca pozwolą, nadrobić błędne decyzje, przepłynąć szybciej dziurę wiatru czy minąć kogoś po zawietrznej. Nie ma w niej pojęcia – niedozwolone środki napędowe. Tutaj trzeba myśleć szybko i trafiać w sedno za pierwszym razem, bo złej decyzji nie da się cofnąć. Nasi zawodnicy są optymalnie przygotowani fizycznie do obciążeń występujących podczas regat. Kiedy tylko pojawiają się silniejsze równe wiatry, 49ery z biało czerwonymi flagami są zawsze z przodu. Podczas tych regat zawiodło rozpoznanie i wykorzystanie dogodnych sytuacji taktycznych w trakcie wyścigów. Jak się okazuje nie wszystko jeszcze jest takie oczywiste i dalej skrupulatnie musimy pracować nad poprawą kilku elementów.
Nasi zawodnicy, pomimo słabszego występu, zaliczają się do światowej czołówki. Nie należy o tym zapominać. Czasem zimniejszy prysznic dobrze robi każdemu z nas. Przekujemy to niepowodzenie w kolejne sukcesy.
Bądźcie z nami
Paweł Kacprowski