Czas na podsumowanie…?

W dzisiejszym sporcie trudno znaleźć dogodny moment na podsumowanie sezonu. Coraz częściej zmuszeni jesteśmy do płynnego przejścia z jednego sezonu w następny. Tym razem jest podobnie. Tak niedawno, bo jeszcze w sierpniu byliśmy w Weymouth na regatch Olympic Test Event. We wrześniu wzięliśmy udział w Mistrzostwach Polski i od tego czasu nieustannie, pięć dni w tygodniu, trenujemy w Gdyni. Pogoda nam dopisuje, ponieważ możemy trenować w silnych wiatrach. Woda w zatoce nie zdążyła jeszcze ochłodzić się po bardzo ciepłym wrześniu. W treningach uczestniczą wszystkie trzy załogi Kadry Narodowej. Jest to najlepszy i jeden z ostatnich momentów na spokojne, metodyczne dopracowanie elementów techniki żeglowania.

Dlaczego akurat teraz podsumowuję miniony sezon, kiedy w grudniu Marcin Czajkowski z Jackiem Piaseckim wystartują jeszcze w tegorocznych Mistrzostwach Świata w Perth?

Powodów jest kilka.

Między innymi to, że minął tak naprawdę równo rok kiedy grupa ta, w obecnym składzie, zaczęła treningi. Następnie jest to okres, kiedy w większości cały team klasy 49er realizował wspólny program. Kolejny powód to taki, że MŚ w Perth osobiście zaliczam już do kolejnego cyklu przygotowań. Cyklu, w którym znajdą się również wiosenne starty załóg w krajowych eliminacjach do Igrzysk Olimpijskich. Jest to rzeczywiście szaleńcze tempo, ale wyznaczone poszczególnymi celami do osiągnięcia.

Jaki był ten rok?

Zaczęło się wszystko od zorganizowania sprzętu dla 3 załóg, co nie było łatwym zadaniem. Od września 2010 roku trenowaliśmy w Gdyni. Tutaj załoganci uczyli się stać na trapezie, spróbowali pierwszych zwrotów. Nie było łatwo. Samo „stanie” w łódce sprawiało problemy. W listopadzie wyjechaliśmy do Palamos w Hiszpanii. Tam dalszy trening techniki i start w pierwszych regatach – grudniowym Christmas Race. Zawodnicy startowali na treningowych żaglach. Szkoda nam było używać nowych, posiadając niedoskonałą jeszcze technikę. Byli wolniejsi od bardziej zaawansowanych załóg, ale wiele razy żeglowali na czołowych pozycjach. Regaty zakończyliśmy mocnym akcentem. Wygranym Medal Race’m przez Marcina i Jacka.

W styczniu dalej trenowaliśmy w Palamos. Trafiliśmy na piękną pogodę i dalej robiliśmy postępy. W lutym przenieśliśmy się na Majorkę. Przepracowaliśmy dwa dwutygodniowe zgrupowania i wystartowaliśmy w Pucharze Świata. Mocno obsadzona impreza. Nie udało się dostać nikomu do złotej grupy chociaż możliwości były. W srebrnej, ale mocnej grupie nasze załogi należały do najszybszych i wielokrotnie kończyły wyścigi na pierwszych pozycjach.

Kolejny start to Puchar Świata we francuskim Hyeres. Były to regaty, które pokazały duży potencjał naszych zawodników. Tomek Januszewski z Jackiem Nowakiem borykali się z awariami i jeszcze nie potrafili odnaleźć się w dużej stawce. Łukasz Przybytek z Pawłem Kołodzińskim znów nieznacznie rozminęli się ze złotą grupą. Dużą klasę pokazali Marcin z Jackiem. Bez kłopotów zakwalifikowali się do złotej grupy(25 łódek). Mało tego, dostali się do Medal Race i ku zaskoczeniu wszystkich  (ja nie byłem zaskoczony) wygrali go w cuglach. Dwa Wyścigi Medalowe i dwie wygrane.

Kolejny etap to bardzo długi i ryzykowny cykl treningowo – startowy. Regaty w Holandii, które były bardzo silnowiatrowe i bezpośredni przejazd do Weymouth na tydzień zgrupowania i kolejny tydzień regat. W Holandii załogi miały sporo kłopotów z trudnymi warunkami. Do tej pory mieliśmy mało okazji żeglować w tak silnych wiatrach. Jednak miejsca załóg były wysokie.    10 – Łukasza i Pawła, 14 – Marcina i Jacka, 15 – Tomka i Jacka. Tym samym mieliśmy kolejny Medal Race, w którym na górnym znaku Łukasz z Pawłem za każdym razem meldowali się w pierwszej piątce. Tracili na kursach z wiatrem. Jednak doświadczenie i wnioski były bezcenne. W Weymouth od razu przystąpiliśmy do treningów. I znów mieliśmy silne wiatry, które dołożyły jeszcze zmęczenia nam wszystkim. Po tygodniu zaczęły się regaty „Sail for Gold”, i znów wiele dni z wiatrem powyżej 20 knotów. Pod koniec regat wszyscy byliśmy już wykończeni. Dotrwaliśmy jednak w jednym kawałku, z czego jestem bardzo zadowolony. Z tego 3 tygodniowego poligonu wróciliśmy wyczerpani, ale z wieloma wnioskami, doświadczeniami, które będą z czasem pracowały na naszą korzyść.

ME w Helsinkach to kolejny sprawdzian, w którym Marcin z Jackiem zajęli 15 miejsce. Potem z załogą Czajkowski/Piasecki byłem znów w Weymouth na Olympic Test Event.  Zmagania załóg w obu imprezach opisałem we wcześniejszych wpisach. Zapraszam do lektury.

Ze sportowego punktu widzenia ostatni rok określę rokiem ciężkiej pracy i nauki. Jestem zadowolony, że udało mi się zrealizować cele, jakie sobie wyznaczyłem wobec całego teamu. Nie było łatwo, ale zespół nadal jest zespołem, wszyscy są jeszcze bardziej zdeterminowani, ponieważ widzą efekty ciężkiej, wspólnej pracy i wielu wyrzeczeń. Starałem się postępować według ustalonych przeze mnie zasad, ale często musiałem podejmować trudne decyzje zdając się na moją intuicję i doświadczenie. Pomału, lecz pewnie idziemy do przodu. Będziemy pokonywać kolejne trudności i nie będziemy patrzeć za siebie.

Na koniec dodam, że mam ogromną przyjemność pracować z moimi zawodnikami. Wiem najlepiej jak dużo wysiłku kosztuje ich nauka w szkole, codzienne treningi i organizowanie środków na żeglarstwo. Zrobię wszystko, aby ich marzenia stały się rzeczywiste.

Jako taki smaczek obejrzyjcie pewnie wygrany przez Marcina i Jacka Medal Race z Hyeres z tego roku.

Trzymajcie kciuki,

Paweł Kacprowski

 

Zdjęcia z treningów:

 

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*